W niewielkim szarym parku otoczono pewien kawałek ziemi żelaznym płotem, po cóż? Odpowiedź kryje się za piękną bramą, wystarczy przejść jej próg i podążyć brukowaną ścieżką między niskie drzewa i krzewy o bladoniebieskich liściach. Klatki, z grubymi prętami i okryte drewnianą dachówką a za mosiężnymi zamkami ... dziwolągi. Ludzie o czterech głowach, istoty posiadające tylko knykcie zamiast kończyn, syjamskie bliźnięta. Istoty owłosione i wręcz przeciwnie, kolorowe i przezroczyste, pływające i leżące oparte o kratki. Więźniowie nie patrzą już na gości, pusto spoglądają w przestrzeń. Czasem wykonują jakieś sztuczki, na komendę jednego z zamaskowanych trenerów uzbrojonych w bicze, na pokaz, używają pejczów jeśli niewolnik jest nie posłuszny. Stary człowiek z blizną na twarzy stoi w budce biletowej z wytartym napisem, sprzedaje świstki po 3 sary. Na wszelkie słowa tylko kiwa głową a gdy nie rozdaje papierków albo nie przelicza monet w swych brudnych starych dłoniach podobnie jak dziwolągi spogląda w dalekie przeznaczenie pustki świata. Daleko w odległej części parku znajduje się drewniane domostwo, drzwi są jednak zamknięte ale czasem w nocy da się dostrzec bardzo blade światło.